Paweł Komorowski

Umów konsultacje
Bez kategorii

Polisa na życie – autobus czy samochód?

pkomorowski
2025-10-11

Znasz to uczucie, kiedy w internecie trafiasz na zbiórkę pieniędzy, bo ktoś nagle potrzebuje kilkuset tysięcy złotych na leczenie, operację albo rehabilitację? Klikasz, czytasz, czasem wpłacasz symboliczne parę złotych i myślisz sobie: „Jak to możliwe, że w XXI wieku ludzie muszą błagać obcych o pomoc?”. A potem pojawia się druga myśl: „Przecież to mogłoby spotkać mnie albo kogoś z moich bliskich”. Wiem, że o polisach na życie słyszałeś już nie raz i pewnie część tego, co napiszę, nie będzie dla Ciebie nowością. Ale jestem przekonany, że znajdziesz tu również informacje, które Cię zaskoczą, a może nawet zmienią sposób myślenia. Dlatego zachęcam – przeczytaj ten tekst do końca, bo to może być jedna z ważniejszych rzeczy, jakie dziś zrobisz dla siebie i swojej rodziny.

Większość osób, kiedy myśli o ubezpieczeniu na życie, ma przed oczami „grupówkę” z zakładu pracy. Wygodne, szybkie, bez zbędnych formalności. Wystarczy podpisać formularz, co miesiąc z pensji schodzi kilkanaście złotych i człowiek czuje się „ubezpieczony”. Ale czy naprawdę wiesz, za co płacisz? Najczęściej takie polisy chronią tylko od rzeczy „szczęśliwych”: urodzenia dziecka czy… śmierci teściowej. I właśnie w tym tkwi dramat grupówek – dają złudne poczucie bezpieczeństwa, bo kiedy wydarzy się prawdziwe nieszczęście, okazuje się, że wsparcie jest raczej symboliczne niż realne. Ile kosztuje powrót do życia po udarze albo nowotworze? Dziesiątki, czasem setki tysięcy złotych. A grupówka wypłaci 5, 10, może 15 tysięcy. To bardziej zasiłek na otarcie łez niż konkretna pomoc.

Kolejna sprawa to trwałość ochrony. Grupówka działa tylko tak długo, jak długo pracujesz w danym miejscu. Zmieniasz pracę – tracisz polisę. Tymczasem polisa indywidualna to umowa między Tobą a Towarzystwem Ubezpieczeniowym. Jeśli zawrzesz ją w młodym wieku i w dobrym zdrowiu, masz gwarancję ceny i warunków przez cały okres ochrony. Dlatego często powtarzam klientom, że ubezpieczenie grupowe jest jak autobus. Dojedziesz z punktu A do punktu B, ale nie zawsze tam, gdzie chcesz. Musisz dostosować się do rozkładu, czasem przesiąść się, czasem dojść pieszo. Indywidualna polisa jest jak własny samochód – wsiadasz, jedziesz tam, gdzie potrzebujesz, i wysiadasz dokładnie u celu. Komfort i pewność nieporównywalne.

Największym zagrożeniem nie jest sama śmierć. Brzmi to brutalnie, ale jeśli ktoś odchodzi i nie ma kredytów, problem znika. Jeśli kredyty są, rodzina może sprzedać nieruchomość i spłacić zobowiązania. Prawdziwy dramat zaczyna się wtedy, gdy ktoś żyje, ale poważnie choruje. Udar, nowotwór, zawał, poważny wypadek – to momenty, kiedy człowiek traci zdrowie i możliwość pracy, a jednocześnie potrzebuje ogromnych pieniędzy na leczenie i rehabilitację. To wtedy zaczynają się zbiórki, apele o pomoc, błagania o wsparcie w internecie. I tu pada najważniejsze pytanie: czy chcesz, żeby Twoja rodzina w takiej chwili zastanawiała się jeszcze, skąd wziąć pieniądze? Czy raczej wolisz, żeby myśleli tylko o jednym – jak najszybszym powrocie do zdrowia?

Znam sytuacje, które dobitnie to pokazują. Osoba, która uważała, że polisy nie potrzebuje, bo ma pieniądze i w razie czego „sobie poradzi”, usłyszała diagnozę: nowotwór. Polskie kliniki potwierdziły chorobę, więc postanowiła sprawdzić opinię w renomowanej placówce w Berlinie. Lekarze potwierdzili diagnozę i powiedzieli: „Tak, zajmujemy się tym, możemy pomóc. Ale w tej chwili mamy ograniczone możliwości przyjęcia i czas oczekiwania będzie długi”. Osoba odpowiedziała: „Mam pieniądze, mogę zapłacić”. Usłyszała jednak, że nawet prywatnie kolejka jest nieunikniona i szybkie przyjęcie nie jest możliwe. Dopiero wtedy przypomniała sobie, że ma polisę z rozszerzeniem o leczenie za granicą. Towarzystwo zweryfikowało dokumenty i zaproponowało kilka klinik, w tym tę w Berlinie. Nagle okazało się, że w ramach polisy przyjęcie mogło odbyć się znacznie szybciej. W ciągu dwóch tygodni rozpoczęła leczenie. To przykład, który pokazuje jasno: same pieniądze nie wystarczą. Polisa otwiera drzwi, które bez niej pozostają zamknięte.

Inna historia dotyczy moich klientów, którzy starali się o kredyt na mieszkanie. W tym samym czasie bliski ich znajomy zginął za granicą, a rodzina została bez środków. Moi klienci byli gotowi pomóc, nawet kosztem rezygnacji ze swoich planów. Ale okazało się, że zmarły miał polisę na życie. Towarzystwo wypłaciło odszkodowanie, rodzina otrzymała wsparcie, a moi klienci mogli spokojnie wrócić do realizacji swoich marzeń.

Często słyszę od ludzi, że towarzystwa ubezpieczeniowe „nie wypłacają”. Prawda wygląda jednak inaczej. W zdecydowanej większości przypadków problem zaczyna się na etapie ankiety medycznej. Klienci bagatelizują szczegóły, zapominają o chorobach sprzed lat, wpisują tylko to, co wydaje im się istotne. A potem trafiają do lekarza i nagle pamiętają o wszystkim – o przewlekłych problemach, o genetycznych obciążeniach, o chorobach w rodzinie. To wszystko trafia do dokumentacji, którą Towarzystwo porównuje z ankietą. I wtedy pojawia się zarzut: „ubezpieczyciel się czepia”. Tymczasem to nie jest kwestia „czepiania się”, tylko zgodności z tym, co zostało zadeklarowane. Dlatego moi doradcy zawsze pytają szczegółowo, czasem powtarzamy pytania, dopytujemy. Wiem, że bywa to niewygodne, ale tylko wtedy mamy pewność, że polisa naprawdę zadziała w kluczowym momencie. Szkolę swój zespół, aby zwracał uwagę na takie detale, bo wiem, jak wielką różnicę robi to w praktyce.

Każdy, kto miał w rodzinie osobę w szpitalu, wie, jakie to emocje. Czasem wystarczy podejrzenie wstrząśnienia mózgu, a rodzina czuwa całą noc. A co dopiero, gdy pada diagnoza: udar, nowotwór, zawał? To chwile, w których świat staje na głowie. I pytanie brzmi: czy chcesz, żeby Twoi bliscy martwili się wtedy o pieniądze, czy raczej o to, jak najszybciej wrócisz do zdrowia?

Ubezpieczenie na życie nie jest kosztem. To inwestycja w spokój, w bezpieczeństwo i w przyszłość. Nie ma jednej polisy idealnej – bo każdy człowiek ma inną sytuację i inne potrzeby. Ale istnieje polisa dopasowana do Ciebie. I teraz najważniejsze: jeśli myślisz, że to nie dla Ciebie, sprawdź to najpierw ze specjalistą. Porozmawiaj, przeanalizuj, dowiedz się, co faktycznie obejmuje polisa. Jeśli potem nadal uznasz, że nie – w porządku. Ale przynajmniej będziesz wiedział, co odrzucasz, a nie zakładał tego z góry. A jeśli już dziś wiesz, że dla Ciebie jest za późno, bo choroba została zdiagnozowana, to opowiadaj o tym innym. Powiedz znajomym, rodzinie, współpracownikom. Niech uczą się na cudzych błędach, a nie na własnych tragediach.

Na koniec zostawiam Ci pytanie, które – mam nadzieję – zostanie z Tobą na dłużej: czy wolisz liczyć na autobus, czy wolisz wsiąść do własnego samochodu?

Następny→

Ostatnie posty

  • Sprzedaż nieruchomości – samemu czy z pośrednikiem?
    2025-10-11
  • Polisa na życie – autobus czy samochód?
    2025-10-11

Gallery

Strony

About Us

Home

Contact Us

Gallery

Informacje

Shipping Policy

Returns & Funds

Cookies Policy

Frequently asked

Linki

About Us

Privacy Policy

Terms & Conditions

Contact Us